sobota, 8 grudnia 2007

Andrzejki party - tytuł baj Woźna

Jak każdy nasz pomysł, ten na Andrzejki również okazał się genialny. A jak widać na powyższym zdjęciu imidż wiedźm bardzo nam pasuje. Szczerze mówiąc odważyłabym się powiedzieć, iż wydobywa z nas naszą prawdziwą naturę. (Za tło dziękujemy łóżku Alex, które szczęśliwie nie rozpadło się w czasie imprezy.) Tak oto rozpoczęła się impreza andrzejkowa Anno Domini 2007.


Jak wiele imprez toczyła się na początku w dużej części w kuchni, gdzie przecież tyle się dzieje, bigos kusząco pachnie, piwo chłodzi się w szafce, bo w lodówce nie ma miejsca a wino jest fachowo otwierane przez Jasia Gosiewskiego, który naszym przyjacielem jest.



Wtedy to powstała wieczysta pamiątka po Loży, która zawsze zdobić będzie ścianę kuchni. Pomysł Ami, dość spontaniczny i przyjęty z pewnym zdziwieniem, aczkolwiek potem zdziwienie zamieniło się w entuzjazm, a reszta Loży dołączyła swe 'podpisy' do arcydzieła które powstało.





Impreza wróciła do pokoju, gdzie dokonały się bardzo ważne sprawy a mianowicie rozdzielanie Jasia lub jego czasu między dwie członkinie Loży. Wszystko przebiegło w jak najlepszym porządku, bez protestów i obiekcji. Jasiu wydawał się nawet zadowolony, co wnieść można z jego 'I love you' zaśpiewanego jakże pięknie, tylko do której? Ta sprawa niech lepiej pozostanie nierozstrzygnięta, nie chcemy waśni ;)


Które niestety, jak można wnieść ze zdjęcia, jednak wystąpiły. Cóż, małżeńskie kłótnie to norma, może zostawmy im to do wyjaśnienia między sobą ;]







Impreza znów przenosi sie do kuchni, tym razem z konkretnego powodu - BIGOS :D Jak wiadomo wszystkim niesamowicie smakowało, no bo jakże by inaczej a przy okazji prowadzono ciekawe konwersacje z gatunku tych, które tylko w kuchni zawiązują się. Kolejna dolewka wina, i...

Wszyscy wracają do pokoju, ponieważ shisha już się pali. A któż mógłby przegapić shishę.





Impreza się kręci, Jasiu nie śpi...

Maciej też nie!
co jest niewątpliwym znakiem, że jest dobrze.



Ami rządzi muzyką, na liście same hity, więc problemu nie ma. Jednak to jej niezawodne wyczucie sprawiło, iż następna piosenka poderwała towarzystwo do tańca. Cóż... część towarzystwa.





Jako bonus mamy machającą Aleksandrę, dzięki której niesamowitej gościnności mieliśmy miejsce na... na wszystko w sumie. I nawet nie wysypaliśmy węgielków na jej podłogę ;> Impreza przeniosła się na wyższe części świadomości, rozpoczęły się rozmowy, światło zgasło a shisha zapłonęła po raz drugi. Niektórzy, znużeni, udali się na spoczynek, inni zaś w oparach jabłkowego dymu nareszcie przypomnieli sobie z jakiej okazji ta impreza i poszli topić wosk. Wywróżyły się głównie różnego rodzaju martwe zwierzęta, co było chyba znakiem do zakończenia imprezy. Tak więc oto zakończyły się Andrzejki zorganizowane przez jedyną/najwspanialszą/najcudowniejszą/niepowtarzalną Lożę Szyderców. Kto nie był niech żałuje!


Autorką wszystkich zdjęć i filmików jest Miqua

PS. Jeśli coś pomyliłam, pokręciłam, o czymś zapomniałam to upraszam pozostałe członkinie o poprawienie mnie/dodanie czego trzeba. Zdjęcia do ostatniej części tekstu będą, ale od Alex, a jej teraz nie ma.

2 komentarze:

Miqua pisze...

Właśnie wysyłam zdjęcia Ami z Mikołajek :)

ami pisze...

pozwole sobie zacytowac smsa od Macieja:
"Aniu!To ze nie zasnalem na impr.to wyjatek ktory tylko potwierdza regule"